Kacper Żuk wygrał w Splicie challengera ATP, co oznacza, że nasze przewidywania sprzed tygodnia – że adnotację „najwyższa pozycja w karierze” można kopiować i wklejać do każdego kolejnego tekstu – sprawdziły się. Dziś Kacper ma naprawdę dobry powód do satysfakcji, bo nie co tydzień przekracza się granicę kolejnej setki. Tym razem „pękło” 200!
Chociaż w każdej setce rankingu mieści się tylko stu tenisistów, to można odnieść wrażenie, że im wyżej, tym ciaśniej. Posłużmy się konkretnymi przykładami. W Splicie Kacper zdobył 80 punktów i awansował z 212. na 172. miejsce. Gdyby dostał w prezencie (spóźnionym, bo 22. urodziny miał trzy miesiące temu) kolejnych 80 punktów, to tym razem przeskoczyłby tylko (a jednocześnie aż) 22 rywali.
Na taki skok wcale nie musimy długo czekać. W Splicie Kacper musiał zaczynać od eliminacji. Gdyby pojechał tam z obecnym rankingiem, byłby rozstawiony. Oczywiście wciąż musiałby pokonać tych samych rywali – na przykład Lukasza Rosola, który o wysokiej formie już wprawdzie zapomniał, jednak o sensacyjnym zwycięstwie nad Rafaelem Nadalem na Wimbledonie na pewno pamięta – ale nie musiałby tracić sił, zanim zaczął się turniej główny.
Rafa? Blisko, coraz bliżej. Udział w eliminacjach Roland Garros Kacper ma już zapewniony, a jeśli do tego czasu wzbogaci dorobek o dwa razy po 80 punktów, to może być w nich nawet rozstawiony.