Weronika Ewald dostała „dziką kartę” do gdańskiego turnieju Lotos PZT Polish Tour i jej nie zmarnowała. Pewnie przeszła pierwszą rundę, w drugiej wprawdzie przegrała 1:6, 2:6, ale chyba nie mogło być inaczej, bo jej rywalką była Katarzyna Kawa, 125. rakieta zamrożonego rankingu WTA.
– Nie czułam się onieśmielona. Takie mecze dają mi kopa motywacyjnego. Bardzo chciałam zagrać z taką rywalką, bo mogłam z bliska zobaczyć, jak się zachowują profesjonalistki na korcie i jaką mają rutynę poza kortem. To lepsza nauka niż najlepszy trening – powiedziała Weronika.
Skoro już o nauce mowa… Wczoraj, jak wszyscy ósmoklasiści, zdawała egzamin. Do języka polskiego i matematyki dobrała – co w przypadku tenisistki wydaje się naturalne – angielski. Jak poszło? Okaże się 31 lipca, chociaż:
– Trochę się obawiałam matematyki, ale poszło mi lepiej niż się spodziewałam. Był stres, ale i tak mniejszy niż przed meczem, którego jestem faworytką.
Szkoła skończona, jednak wakacji, jak zwykle zresztą, Weronika nie będzie miała. Za tenisem stęskniła się na dziesiątkę w skali od 1 do 10, więc teraz chce jak najszybciej odrabiać stracony czas. Jeśli dostanie kolejne zaproszenie to turnieju Lotos PZT Polish Tour, to oczywiście z wdzięcznością je przyjmie, ale już myśli o rywalizacji z juniorkami z całego świata i budowaniu rankingu ITF. Tędy prowadzi najkrótsza droga na korty wielkoszlemowe i do spełnienia pierwszych marzeń.